Basia, Franek i samochody już od 11,98 zł - od 11,98 zł, porównanie cen w 16 sklepach. Zobacz inne Literatura dla dzieci i młodzieży, najtańsze i najlepsze oferty, opinie.. Niektóre opowiadania aż się proszą o rozwinięcie. Większość z nich jest mroczna i ciężka, do tego brutalna. Kilka jest spokojniejszych, a jedno o Strzygoniu nawet z humorem. Fajnie poznać jak Widzący trafia na Bezmira (strzygonia) czy potem wąpierza Radka (który jest wegetarianinem). Niektóre opowiadania dają też do myślenia. Pt, '' Walcz dla mnie proszę''. Akcja toczy się gdy w ostatnim odcinku Marek zostaje postrzelony postanowiłam napisać taki odcinek 102 nie wiem czy wam się spodoba ale spróbuje pamiętajcie o komentarzach :) *****. Marek w ostatniej chwili zdążył osłonić Basię swoim ciałem i sam został postrzelony w klatkę piersiową szybko Plik 04 kryminalni ogledziny.mp3 na koncie użytkownika szametu • folder OST - Kryminalni • Data dodania: 14 mar 2014 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb. Plik 19 kryminalni basia i marek.mp3 na koncie użytkownika szametu • folder OST - Kryminalni • Data dodania: 13 mar 2014 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb. Vay Tiền Nhanh Ggads. Basia leżała na materacu z tego wszystkiego biedna usnęła nawet nie wiedziała kiedy była bardzo zmęczona potrzebowała snu. Nie chcieli jej budzić obaj myśleli jak stąd się wydostać nie mieli nic nawet swoich telefonów miała to być szybka akcja jednak się przeliczyli.****Słuchaj Adam musimy stąd wydostać Basię już za dużo wycierpiała - MarekWiem, on jest jeden nas jest trójka myślę że, jak go tutaj zbawimy pod jakimś pretekstem przylezie tutaj a my go załatwimy wiesz jak?Jak?Adam mówił wszystko po kolei co ma zrobić Marek (Marek miał kopać z całej siły w drzwi miał wkurzyć tym Dumicza noi udało mu się Jacek przyleciał wkurzony przeklinał chciał nawet uderzyć Marka ale w ostatniej chwili nie świadomy Prokurator osunął się na podłogę) No na reszcie udało się mamy bydlakaPowiedz mi jedno Jacku czemu to zrobiłeś co uprowadzenie policjantki gwałt kilkakrotnie oraz ciężkie pobicie...-AdamPowiem ci tak Dumicz ty już jesteś skończony jako Prokurator (Marek uśmiechał się miał z tego ogromną satysfakcje)Kocham ja nie odbierzecie mi jej....Ty masz jakąś chorą obsesję na punkcie Basi już nigdy jej nie skrzywdzisz ja ci na to nie pozwolę (Marek o mało co nie uderzył Jacka) i ty ją kurwa kochasz? tak skrzywdzić ukochaną?Tak robi prawdziwy facet i kiedyś będziemy razem-JacekAdam patrzył chwilę na Dumicza i po większej chwili zastanowienia powiedział...Ty i Basia? ona nigdy by nie była z takim facetem jak ty ona cię odepchnęła widziałem to na własne oczy i wtedy zrobiłeś jej po raz pierwszy krzywdę powinienem cię zabić wiesz. jak potraktowałeś.. Basię ja ją traktuje jak córkę a ty ją tak mocno skrzywdziłeś sukinsynu!....Adam mówił swój monolog gdy skończył rzucił oprawcę na ziemie i czekali na przyjazd policji.****Basia była już w szpitalu nadal była nie przytomna ale jej stan był ciężki ale stabilny jak to powiedział lekarz prowadzący...była zgwałcona kilka razy i to brutalnie musieli ją szyć ale lekarz powiedział że, w przyszłości jest szansa żeby Storoszówna mogła zajść ciążę ale mogą być komplikacje (np może tej ciąży nie dotrzymać może po prostu poronić) miała złamane żebra, była mocno pobita na całym ciele były małe krwiaki i siniaki to teraz wszystko musi się zagoić gorzej będzie jednak z psychiką. Basia to zdobna kobieta udaje silną ale tak na prawdę w środku boi się wszystkiego co stanie jej na drodze. Tyle przeszła(Grabarza,obóz)..ale to jest o wiele gorsze nawet nie wiemy co tak na prawdę siedzi w głowie Basi może nawet myśli o samobójstwie oby nie..Marek nie odstępował Storosz na krok codziennie do niej przychodził opowiadał jej wszytko jak się poznali...Adam chciał Basi załatwić najlepszego psychologa w mieście powiedział jej całą historię pani nazywała się Izabela Nawrocka była dobrym i znanym cenionym psychologiem. Gdy usłyszała Basi historię zgodziła się natychmiast pomóc w ogóle się nie zastanawiała Adam powiedział że, cena nie gra roli że, zapłaci każdą kwotę żeby Basia wróciła do normalności, Iza gdy usłyszała o pieniądzach obraziła się...w tym przypadku nie chciała wziąć ani złamanego grosza.****Powiem tak panie Adamie będzie ciężko przed nami nawet parę lat terapii ja pani Basi oczywiście pomogę najbardziej jak tylko będę umiała ale przede wszystkim ona sama musi tego chcieć ja do niej zajrzę jak tylko się obudzi proszę mnie informować na bieżąco o stanie pani podkomisarz - IzaDobrze powiedział Adam tutaj zostawię pani moja wizytówkę jakby coś proszę dzwonićDo widzenia Adam postanowił pojechać do Basi do szpitala i tak nie było pracy żadnej co zazwyczaj wszyscy wraz z Grodzkim przesiadywali w szpitalu martwili się stanem Storosz i strasznie jej współczuli to co jej się przytrafiło przez znanego i cenionego Prokuratorka Jacka Dumicza nikt się tego nie spodziewał wyglądał na takiego innego zawsze był uprzejmy miły wygadany nawet potrafił rozbawić czasem do łez ale to była jego maska dobrze się maskował nikt nie zauważył że, Basi grozi niebezpieczeństwo wszyscy byli ślepi i wszyscy powinni mieć wyrzuty sumienia. Nawet raz odwiedziła ją prokurator Wiśniewska gdy usłyszała co stało się Basi była w szoku że, to Jacek sama go zatrudniała na jej miejsce miał ją godnie zastąpić nie do pomyślenia na prawdę jakaś chora akcja mówiła..****Jacek był już w areszcie był bardzo zły awanturował się chciał stąd wyjść bo nic złego nie zrobił tak twierdził zrobił to tylko wyłącznie z miłości to była miłość ale chora obsesyjna oczywiście nie był tego świadomy tak na prawdę powinien się leczyć. Ale za to i tak zostanie ukarany już Adam wraz z Markiem się o to postarają aby dostał najwyższy wyrok kary taki skurwiel nie powinien żyć na tym świecie od razu do piachu kurka powiedział Szczepan wszyscy na niego spojrzeli jakby zgadzali się z nim to co usnął na krześle cały czas trzymał Basię za rękę najlepiej trzymał by ją tak zawsze i nigdy by jej nie wypuścił był taki szczęśliwy że, jest już bezpieczna przyrzekł sobie że od teraz zawsze będzie przy niej i zawsze będzie ją ochraniał tak bardzo się o nią bał dużo przeszła ale ona zawsze będzie ją wspierał na pewno kiedyś wyjdzie na prostą i z dnia na dzień będzie co raz lepiej on się oto postara. Nagle Basia otworzyła oczy za pierwszy rzut oka zobaczyła Marka śpiącego na łóżku i trzymający Basię za rękę mimo że, było jej ciężko lekko choć lekko uśmiechnęła się była szczęśliwa że Marek wraz z Adamem po nią przyszli. Cieszyła się że, Marek tutaj był wiedziała że, jej nie kocha ale ważne że, był tak blisko w tej powiedział ciężkim głosem..o kto tu się obudził królewna śnieżka..-MarekCześć(uśmiechnęła się ponownie teraz Marek zobaczył jej uśmiech cieszył się znowu widział te iskierki w oczach)ile byłam nie przytomna?4 dni lekarz powiedział że, to normalne organizm musi odpocząć i w ogóleaż 4 dni masakra..posmutniałaco się Basiu stało? -Mareknic cieszę się że, mój koszmar wreszcie się skończył bałam się że, to jest już koniec że, mnie zabiję kurwa tak strasznie się bałam(Basia zaczęła tak mocno szlochać Marek nie wytrzymał musiał ją przytulić gdy widział że, tak cierpi serce mu się krajało ci..ci już jest dobrze wszystko jest w porządku jesteś bezpieczna)Wiem, dziękuje(uśmiechnęła się sztucznie)Powiedz lepiej jak się czujesz boli cię coś?tak jak oddycham żebra bardzo to boli nie wytrzymuje jużspokojnie zaraz zawołam pielęgniarkę da ci coś na ból-MarekNie, bo wyjdę na mięczakadaj spokój nie udawaj twardej widzę że, cierpisz nie bądź taka..jaka? udajesz twardą a tak naprawdę potrzebujesz faceta który, się tobą zaopiekujeno tak ale z jednej strony gdzie takiego znaleść...zamyśliła się i spojrzała na MarkaNa pewno się znajdzie Marek uśmiechnął się do Basi****Po chwili ktoś zapukał i wszedł nie kto inny jak komisarz Zawada taki szczęśliwy od razu ucałował Basię i zaczęli rozmawiać o pierdołach a potem na poważniejsze rozmowy..Adaś powiedz mi kiedy mogę wrócić do pracy wiesz że, w domu nie usiedzę będzie mi się strasznie nudziłotrudno na razie ma urlop i to do odwołania to jest rozkaz panno Storoszjak wyjdę muszę zrobić jedną rzecz i nie możecie mi tego zabronićco takiego?muszę pogadać z tym bydlakiem i opluć go marzę o tym gardzę nim!domyślam się Basiu ale nie wiem czy to jest dobry pomysł - MarekSłuchajcie ja muszę to zrobić a jeśli się tak o mnie boicie możecie iść ze mną tylko będziecie za kratami ja muszę spojrzeć mu prosto w oczy i zapytać czemu to zrobił może do niego wreszcie dojdzie to tak zrobił na prawdę może był w jakimś amokuJesteś uparta Baśka...powiedział Adam ale zgoda ale uważaj na niego jest nieobliczalny i zdolny do wszystkiego może się zemścić uważaj dobrze proszę cięDobrze Adaś będę uważaćMijały kolejne dni a Basia była co raz silniejsza fizycznie zaczęła chodzić musiała rozprostować kości nie chciała dostać odleżyn psychicznie było już gorzej cały czas miała ten obraz Dumicz który, ją gwałci i śmieje się że, tak ma być niby ją kochał a zrobił jej taką krzywdę chciała być silna ale niestety nie potrafiła. Przychodziła codziennie do niej Iza Nawrocka na początku milczała ale z każdym dniem to bardziej się otwierała ale miała wrażenie że, te rozmowy w ogóle jej nie pomagają ale na to potrzeba czasu. Rozmawiała dopiero tydzień z panią Izą była miłą kobietą z chęcią kolejny tydzień Basia dochodziła do siebie włącznie w szpitalu była 1,5 miesiąca sporo ale lekarze nie chcieli jej wypuścić cały czas ją obserwowali tłumaczyli że, musi się wszytko wzrosnąć dzisiaj miała mieć wypisz oczywiście po nią miał przyjechać Marek była taka szczęśliwa że, wreszcie dziś będzie w domu tak strasznie stęskniła się za kojakiem. Przez te dni kotem opiekowała się sąsiadka Basi straszna kociara także Basia nie musiała się martwić że, jej kot schudnie czy coś takiego był w dobrych rękach można powiedzieć. Tak jak Marek obiecał był po Basie o równej godzinie 13:30 lekarz jeszcze powiedział aby przyszła na kontrol i na zdjęcie szwów za tydzień po wszystkim zrobią jej jeszcze dokładne badania i jak wtedy będzie wszystko ok wypuszczą ją do domu Basia nie protestowała powiedziała że przyjdzie pożegnała się ze swoim lekarzem prowadzącym i jesteś już tak długo na ciebie czekam myślałem że, już wyszłaś i sam poszłaśczemu się tak niecierpliwisz spokojnie nie zgubiłam się musiałam pogadać z moim lekarzem kiedy ponownie mam przyjść na kontrol takie tam..No dobrze i kiedy masz przyjść?-Mareka co ty taki ciekawski jesteś Brodecki co? Masakra a tak na poważnie to na za tydzień muszę się zgłosić No ok mogę cie podrzucić jak będziesz chciałaNo zobaczymy jak to będzie mamy w sumie jeszcze trochę czasu - BasiaTak, więc gdzie teraz jedziemy?Jak to gdzie na komendę muszę przywitać się ze wszystkimi strasznie się stęskniłam za nimioni za tobą też- Marekpoważnie? TakBasia obolała wyszła ze srebnej toyoty od razu udała się w stronę komendy oczywiście nikt nie wiedział że, za chwilę Basia wejdzie to miała być taka mała niespodzianka. Na cały głos krzyknęła Cześć wszystkim wszyscy poznali ten głos od razu do niej pognali były rozmowy,śmiechy hihi oraz przytulenia...Cieszę się że, wróciłam do was dla mnie praca w policji jest ważna. Na pewno będzie jeszcze okazja tylko na chwilę przyjechałam ale postaram się wrócić szybko jak to możliwe uprzedziła kolegów z pracy wszyscy jej życzyli dobrego urlopu i aby szybko wróciła bo będą tęsknić..były jeszcze krótkie uściski i każdy poszedł w swoją stronę. Basia podeszła do AdamaSłuchaj Dumicz tu jest nadal w areszcie tak?Tak cały czas już go przesłuchaliśmy gada jedno i to samo że, cię kocha i tak dalej nawet tego nie żałuję co ci zrobił kazaliśmy wiesz żeby go zbadali biegli ale na moje oko ma żółte papiery bo żaden mądry człowiek czegoś takiego by nie muszę z nim pogadać muszę go wypytać pamiętasz obiecałeś mi że, mi pozwolisz na tą rozmowęBasiu i co ci ta rozmowa da lepiej się poczujesz? zobacz co on ci zrobił nie widzisz tego boje się o ciebie to jest nie obliczalny człowiek- AdamTak pomoże mi lepiej się poczuje...A tak poza tym ile mu grozi?Wiśniewska powiedziała za potrójny gwałt pobicie znęcanie się i to jeszcze nad policjantką i za nielegalne przetrzymanie nawet dożywocie...AdamWiem że, on tyle nie dostanie on się wywinie zobaczysz-BasiaSpokojnie, nie panikujmy Wiśniewska będzie to prowadzić powiedziała że, dostanie najwyżej 25 lat pozbawienia wolności ale będzie ubiegać się o dożywocie mamy zdjęcia wszytko gdzie cię trzymał obdukcje twojego ciała mamy mnóstwo dowodów jeszcze sędzia będzie ale boje się tego procesu Adam...nie musisz się bać masz nas my ci pomożemyDziękuje..5 minut później Basia i Adam schodzili na dół gdzie znajdował się areszt tak znajdował się Dumicz nie spodziewał się że, jego ofiara go odwiedzi na nich czekał już Marek który nie był od początku zadowolony że, Basia stanie w oko w oko z Jackiem. Ale nic nie mógł zrobić cała trójka poszła do celi gdzie siedział Dumicz...Zostawcie nas samych Baśka powiedziała na początku bali się ale nic nie mógł jej zrobić przecież to był areszt a no właśnie...O moja dziwka przyszła do mnie Jacek od razu zaczął rozmowęWidzę że, nic do ciebie nie dotarło co? Nic ci nie zrobiłem dobrze o tym wiesz chciałaś tego jesteś moją kobietą więc wziąłem co do mnie należy..Siłą? Basia pokazuje siniaki..ale Dumicza to nie rusza wręcz przeciwnie zaczyna się śmiać z tego co zrobił i to był normalny człowiekChyba to był błąd że, tu przyszłam zgnijesz w więzieniu psycholu popierodolony mam nadzieję że, już nigdy nie będę musiała spojrzeć na twój obleśny ryj...Baśka mówiła z taką pogardą że, nawet przestała się go bać..a tym momencie złapał ją... Adam i Marek widzieli obok od razu zareagowali ale jak na złość drzwi się zacieły nie mogli wyjść z pomieszczenia drzwi były stalowe na nic kopanie i wyważanie na siłę..Prokurator położył Baśkę na łóżko dotykał ją wszędzie ją całował i lizał jak jakiś obleśny pies robiło jej się nie dobrze kręciło jej się w głowie wszystko wróciło do niej zaczęła płakać wołała o pomoc ale to na nic nikt nie przyszedł jej z pomocą potargał jej koszulę w kratkę dochodził do stanika cały czas ja obleśnie całował nie miała siły na nic chciała umrzeć..Kurwa otwórzcie to nie widzicie co on jej robi ja pierdole nie no niee!!!...krzyczeli obaj... Adam postanowił zareagować i przestrzelił pilota od elektronicznych metalowych drzwi udało się otworzyły się szybko do niej biegli 15 sekund byli u niej odciągnęli Dumicza od Storosz na szczęście nic nie zdążył jej zrobić ale dla niej to i tak było za dużo wszystko do niej wróciło. Chciała się zabić krzyczała głośno po co ja tu przyszłam jestem głupia jestem głupia chce umrzeć nie mam ochoty żyć..Marek nie wytrzymał zaczynał duc Jacka...widzisz co zrobiłeś tej dziewczynie nic do ciebie nie dociera normalny człowiek by okazał skruchę a ty nic więc jesteś chory..nadal go bił był jak w amoku chciał tylko żeby zdechł za to co zrobił Basi jego Basi..****Przed zostaw go przestał gdy usłyszał jej głos prosiła go aby go zostawił bo to nie ma sensu przez niego może tylko pójść do więzienia gówna jest nie rusza bo śmierdzi..Tak mocno ją przytulił aż jęknęła z bólu ale wcale jej to nie przeszkadzało w jego ramionach czuła się cię czujesz?Źle..Adam ci mówił żeby tam nie szła nie posłuchałaś gowiem jestem głupia nie krzycz na mnie lepiej pójdę się zabić bo po co mam żyć moje życie jest gówno warte, czuje się taka do dupy i tyleNie możesz tak mówić słyszysz?(potrząsnął ją aż spojrzała mu prosto w oczy)Nie możesz mi tego zrobić Baśka!Czemu?Bo cię kurwa kocham i obiecuję ci że, żaden świr cię nie skrzywdzi Boże Marek co ty wygadujesz ja wiem że, możesz być w szoku ale aż e takim?Wiem, że, ty mnie też kochasz gadałem z Adamem powiedział mi wszystko ja też cię kocham od dłuższego czasu nie mogłem do siebie tych myśli wiesz nie docierało do mnie że, ja mogę pokochać moją przyjaciółkę a jednak trochę późno to dostrzegłem wiem ale lepiej późno niż wcale nie uważasz Basiu?Basia przestała płakać z wrażenia była taka szczęśliwa nigdy nie pomyślała by że Marek Brodecki wyzna jej miłość może w tym momencie psychika szwankowała ale z drugiej strony miała silnego mężczyznę który, na pewno ją ochroni w przyszłości od złych uczynków przy Marku czuła się jak prawdziwa kobieta bezpieczna w ramionach swojego zaskoczyłeś mnie wiesz jestem w totalnym szokuWiesz że, ja też tak zareagowałem jak poczułem ukłucie zazdrości wiem naprzód była zazdrość a potem pojawiła się miłość nawet nie wiedziałem kiedy ale od początku nie ukrywałem tego chciałem ci od razu powiedzieć ale wtedy porwał cię Dumicz i strasznie bałem się o ciebie tak cholernie się bałem...Marek gadał jak nakręcony aż Baśka nie wytrzymała i pierwsza go pocałowała(namiętnie)Kocham cię MarekJa ciebie też kocham to gdzie idziemy? najpierw pojedziemy do mnie bo jestem zmęczona chyba za dużo było wrażeń na jeden dzień będę spała jak zabita..mogę spać na kanapie?zastanowię się...****Od tego całego nieszczęścia minął już rok Basia i Marek zamieszkali razem Storosz wróciła w sumie po miesiącu do pracy na początku było jej ciężko ale z każdym dniem było co raz to lepiej. Była z siebie dumna że, mimo to co ją spotkało powoli szło w zapomnienie dalekie zapomnienie i że, kiedyś będzie żyła jak normalna kobieta ze swoim wymarzonym facetem. Planowali ślub Marek jej się oświadczył byli tacy szczęśliwi należało im się te szczęście. A co do Jacka dostał dożywocie za to co zrobił w areszcie kamery wszystko nagrały był w stosunku do Basi bardzo agresywny i brutalny chciał ją tam zgwałcić nie może ubiegać się o wcześniejsze wyjście warunkowe. Czyli Jacek Dumicz nigdy nie wyjdzie na wolność zgniję w więzieniu umrze jak to życzyła mu Basia i bardzo dobrze. Fakt do Jacka doszło przed sądem i nawet przepraszał Basię ale Baśka nigdy mu już nie wybaczyła i zapewne nie wybaczy. Pozostaje mu tylko i wyłącznie popełnić samobójstwo bo nic mu innego nie zostało może to jest jakieś wyjście z tej całej sytuacji? kto wie co zrobi Dumicz.****Koniec części 3 ostatniej i jak wrażenia podobało się? komentujcie :)**** Witam ponownie :) Zostawiam dziś dla Was pierwszą część opowiadania. Zaczyna się ono w grudniu i ma miejsce po ostatnim odcinku siódmej serii. Z tą małą zmianą, że Marek jednak nie jest idiotą i wrócił do swojej ukochanej pracy ;) Opowiadania będą bardziej zawierać część prywatną, nie jestem mistrzynią kryminału i nie zamierzam udawać, że jest inaczej, poza tym sprawy mieliśmy bardzo ładnie opisywane w serialu, a właśnie tej "prywaty" czasami brakowało. A, jeszcze jedno - oddałam im samochody, Adam nadal jeździ swoją wierną czarną Toyotą, Basi utopione autko zostało zastąpione nowym, takim samym. Nie lubiłam tych Fiatów :P Zapraszam serdecznie :) *** Mały pub w centrum Warszawy. Głośna muzyka, wrzawa, zadymione pomieszczenie, ludzie zatopieni w tańcu. Codzienność… Nagle strzały. Krzyki. 10 minut później nastała cisza. Na podłodze leżała tylko pewna ładna brunetka z wyciętym w skórze na ręku napisem „Na zawsze…” * – Cholera jasna! – cichy wyraz złości zmieszał się z ciężkim dźwiękiem tłuczonego grubego szkła. To, co niegdyś było syropem z cebuli, a teraz przybrało strukturę galaretowatej mazi o barwie głębokiego brązu i dawno straciło wszelkie możliwości zużytkowania włącznie z bezpiecznym dla środowiska usunięciem substancji z tego świata, tworzyło właśnie na podłodze wspaniałą mozaikę kształtów, kolorów i zapachów razem z kawałkami brązowej butelki, kroplami krwi i liśćmi zielonej herbaty. – Szlag by to trafił… – drugi raz zagłębiła dłoń w szafkę nad lodówką, przesuwając stare pudełka aż w końcu osiągnęła swój cel – małą podręczną apteczkę. Ku niezadowoleniu poszukiwaczki bandaż wybrał się na randkę z gazą i wcale nie mieli zamiaru wrócić, zostawiając tylko na posterunku dawno przeterminowane już krople na żołądek i nie wiadomo z jakiej racji stare pudełko z gwoździami. Skąd gwoździe w apteczce? Wściekła jeszcze bardziej, dziewczyna zlazła z drabiny, starając się nie wdepnąć w maź, która chyba właśnie zaczynała żyć własnym życiem, a następnie skierowała się do szuflady z dawno nieużywanymi obrusami, wzięła jeden i zaczęła drzeć go na pasy. Krew fantazyjnie kapała na śnieżnobiałą tkaninę i za nic nie chciała przestać. Owinięta ściśle materiałem rana na chwilę dała za wygraną, a potem znowu pokazała co potrafi, gdy czerwona ciecz przesączyła się przez grubą warstwę strzępów materiału. Dziewczyna popatrzyła z niesmakiem na dłoń i wyciągnęła komórkę z kieszeni. * – Magdalena Kumczyk, lat dwadzieścia siedem, zginęła jakieś dwie godziny temu. Precyzyjny strzał prosto w serce, ale nie wygląda na zawodowca, no i ten napis… Czyżby zdradzony chłopak? – technik pokrótce opowiadał Szczepanowi co mogło się wydarzyć. – Ładna dziewczyna, kurka… - burknął Żałoda. – No ładna, ładna, im ładniejsza tym zazdrość większa – mruknął Adam, który właśnie do nich podszedł – No nic, zabieramy ją do siebie, Szczepan, popytaj ludzi z baru co tu się działo, ja się zajmę odszukaniem jej rodziny. Szczepan zasalutował i odszedł do przestraszonych pracowników baru. – Witam, starszy aspirant Żałoda, czy mogą mi państwo powiedzieć, co tu się działo? – Szczepan wyjął swój notes gotów do zapisywania zeznań. – My nic nie wiemy… Ta dziewczyna była może dopiero drugi czy trzeci raz, nie widywałam jej zbyt często. – niska blondynka mówiła prawie szeptem, nadal w szoku po tym, co zaszło. – Przyszła około dwudziestej z jakimś kolesiem, na oko starszym od niej z dziesięć lat. Widziałam, że jakiś młodzik kręci się koło niej, ale nie sądziłam… – Jak on wyglądał? – spytał Szczepan. – Ten młody czy ten starszy? – wyjąkała dziewczyna. – Obaj najlepiej. – odpowiedział Szczepan, skrobiąc w notesie. – No to ten starszy, wysoki, szczupły mężczyzna, dobrze ubrany, z lekką siwizną, ale sądzę, że przed czterdziestką. – blondynka opowiadała najdokładniej jak umiała. – A ten drugi… Nie widziałam go za bardzo, nie zamawiał nic do picia, widziałam tylko, że wgapia się w nią, siedział tam. – wskazała stolik daleko od baru. – Sądzi pan, że to mógł być on? – Na razie nic nie wiemy, ale się dowiemy. – Szczepan podniósł głowę znad notesu i uśmiechnął się pokrzepiająco. – Mają państwo jakąś wizytówkę, numer telefonu? * – No w końcu, Baśka, już miałem do ciebie dzwonić, gdzieś ty się podziewała, stało się coś? – Adam przywitał koleżankę, gdy weszła do kanciapy. – Cześć, nic się nie stało. – odburknęła podkomisarz, rozebrała się i usiadła na swoim miejscu. – A co z tą ręką? – zapytał Adam patrząc na jej zabandażowaną dłoń. – Nic takiego. – warknęła Basia. – Miałaś wypadek? – dopytywał zatroskany komisarz. – Nic mi nie jest! – Baśka wstała z krzesła i z furią wyszła z kanciapy. Adam popatrzył na Marka, który również od chwili przyglądał się koleżance. Wzruszył tylko ramionami i wrócił do grzebania w komputerze. Po chwili wróciła Basia z dwoma kubkami kawy, postawiła przed kolegami i siadła z powrotem na krześle. – A ty nie pijesz? – zapytał ze zdziwieniem Adam. – Nie mam ochoty. – odpowiedziała dziewczyna i zaczęła robić porządek na biurku. Adaś wziął do ręki notatnik i długopis, przekręcił kilka kartek, wybrał jedną z pustych prawie w środku notesu i zaczął wyliczać: – Spóźnianie się do pracy. Drażliwość… – spojrzał na nią akurat w momencie, kiedy obdarzała go zabójczym wzrokiem i wrócił do odhaczania nieistniejących punktów dawno wypisanym długopisem. – Brak ochoty na kawę… Baśka, czy ty z Dumiczem...? – w tym momencie oberwał z całej siły pustą butelką po wodzie, która stała tu już od kilku dni. – No przyznaj się! – zachęcił ze śmiechem, mimo tak wyraźniej aluzji, żeby dał jej święty spokój. – Adam, do cholery jasnej, nie mam ochoty na kawę, bo dopiero co piłam, jestem wściekła, bo w święta przyjeżdżają moi rodzice i chciałam ugotować coś dobrego, skaleczyłam się nożem, cała kuchnia ulepiona jest śmierdzącą mazią powstałą z cudownego syropu mojej babci, spóźniłam się do pracy, bo musiałam półtorej godziny spędzić na pogotowiu, wystarczy? – opowiedziała w złości Baśka. – No już, już, koleżanko Storosz, spokojnie, nie musisz się aż tak tłumaczyć. – odpowiedział Adam z uśmiechem, podnosząc butelkę, zgniatając ją i wrzucając do kosza na śmieci. – Ale wiesz, jakby co to możesz nam o wszystkim powiedzieć… Przegiął, Baśka nie miała ochoty na żarty. Pokręciła tylko głową, rzuciła mu pogardliwe spojrzenie i wyszła z kanciapy. – Oj komisarzu, komisarzu… – mruknął Marek, nie podnosząc głowy znad monitora. – Daj jej spokój. – Eh, no chyba faktycznie trochę przesadziłem, ale jakoś mam dziś dobry humor… – powiedział dźwięcznie mężczyzna. – Adamie Zawado, a może to tobie przydałaby się mała spowiedź? – Marek wyjrzał zza ekranu monitora i mrugnął zachęcająco do przyjaciela. – Phi, też mi coś… Cieszę się po prostu, że znów wszystko jest na swoim miejscu. – obruszył się Zawada i również wyszedł z kanciapy, kierując się do gabinetu Grodzkiego. Marek zaśmiał się tylko i powoli wstał z krzesła. W ślad za przyjaciółmi opuścił pomieszczenie, lecz on skierował się na poszukiwania Basi. Siedziała na ławce obok automatu z napojami i w rękach trzymała kubek gorącej czekolady. – Koleżanko Storosz… – mruknął Marek, stając obok niej. – Nie złość się tak, złość piękności sz… – nie dokończył, bo spotkał się z jej nieprzychylnym wzrokiem. – Basia, co jest? – zrezygnował z żartów i kucnął przy niej, opierając przedramiona na jej kolanach. – Nic, po prostu jestem beznadziejna, nawet obiadu ugotować nie umiem… – burknęła podkomisarz tonem obrażonego przedszkolaka. – No co ty, to, że raz coś nie wyszło… Bardzo mocno się skaleczyłaś? – spytał troskliwie Marek. – Musieli zszyć, nic takiego. – odpowiedziała Basia, patrząc w swój kubek. – Kiedy przyjeżdżają twoi rodzice? – zagadał po chwili ciszy Brodecki. – Pojutrze… Jeszcze nic nie przygotowałam. – dziewczyna spuściła wzrok i utkwiła go w lewej dłoni Brodeckiego. – Kiedy ostatnio się z nimi widziałaś? – Marek szukał sposobów, by ją pocieszyć. – Na początku wakacji. – chwilę zajęło, zanim Baśka przypomniała sobie ostatnią wizytę w Przemyślu. – To zapewniam cię, że jedzenie akurat będzie najmniej obchodzącą twoich rodziców rzeczą w twoim domu. – powiedział Marek uśmiechając się do niej. – Spójrz na mnie, no spójrz. Dziewczyna powoli przeniosła wzrok na śliczne oczka Brodeckiego, które aktualnie nabrały jakiegoś jeszcze większego uroku. – Będą się cieszyć, że widzą swoją córkę, a nie jedzenie. – kontynuował Marek patrząc prosto w jej wielkie brązowe oczy. – Co prawda trochę pokrojoną, ale zawsze córkę! – uśmiechnął się w taki sposób, że Basia nie była w stanie powstrzymać się od lekkiego wygięcia kącików ust w górę. – To co, koniec złości, wracamy do kanciapy i pomagasz nam w sprawie? – Cieszę się, że wróciłeś. – mruknęła Basia. – Bałam się, że się nie uda... Brodecki wstał bez słowa i podał jej rękę. Chwyciła ją swoją zabandażowaną dłonią i pozwoliła mu, by pomógł jej wstać. Objął ją ramieniem i ruszyli z powrotem do kanciapy. – Co mamy? – spytała Basia, gdy już usiadła za biurkiem. – Młoda kobieta zabita w knajpie. – wyjaśnił Brodecki, podając koleżance zdjęcia. – "Na zawsze"? - podkomisarz zwróciła uwagę na krótki napis wycięty w skórze dziewczyny. – Zabił ją z miłości? – Zawsze to jakiś sposób na to, by druga osoba cię nie zdradziła, prawda? – zakpił Brodecki. – Pora brać się do roboty. * Przedświąteczne przygotowania trwały w najlepsze. Państwo Storosz przyjechali wieczorem, dzień przed Wigilią. Oczywiście rodzice Basi kompletnie nie przejęli się niedokończonymi zakupami czy brakami w potrawach. Cieszyli się z tego, że widzą swoją córkę, a to, że mogli jej w czymś pomóc było dla nich dodatkową przyjemnością. W pracy pani podkomisarz dostała bardzo ważną misję odnalezienia jakichkolwiek informacji na temat sprawy, którą właśnie prowadzili. Trafiła na trop, który wydawał się sensowny, skończyło się niestety tym, że jeszcze w wigilijny poranek musiała zjawić się na komendzie. Srebrna Toyota zaparkowana była pod jej blokiem. Basia podeszła do samochodu i od razu spostrzegła kartkę papieru wetkniętą za wycieraczkę. Wyjęła ją, rozłożyła i przeczytała treść. Rozejrzała się nerwowo i schowała przedmiot do kieszeni płaszcza. Wsiadła do auta i po chwili odjechała. * Adam rozciągnął się na swoim fotelu, wyglądając przez okno. Lekko siąpiący deszcz tworzył błyszczące smugi na oknach. Pogoda w żadnym stopniu nie chciała pomóc w przywołaniu jakichkolwiek optymistycznych myśli. Komisarz westchnął ciężko i zagłębił się ponownie w papierach. Już się przyzwyczaił do spędzania Wigilii w pracy. To był kolejny zwykły dzień, kolejny wieczór dla niego i dla sprawy. Podniósł wzrok znad kartek i ponownie spojrzał w okno. Po chwili wyjął portfel i rozłożył go. Patrzył w niego przez chwilę i nagle z całej siły przyłożył pięścią w blat biurka aż wszystko się zatrzęsło. Był twardy, ale nie zawsze potrafił udawać, że Wigilia to jednak nie jest zwykły dzień jak każdy inny… Siedział bez większego sensu i wpatrywał się w zdjęcia obu swoich, zmarłych już, żon. Paweł pojechał z Robertem do Argentyny na święta. Komisarz znów został sam. * Srebrna Toyota mknęła przez opustoszałą Warszawę w strugach deszczu. Kiepska pogoda jak na święta. Z głośnika właśnie dobiegał głos prezentera zapowiadający niebezpieczeństwo na drodze spowodowane zamarzającym deszczem. Wyłączył radio. Po co słuchać takich rzeczy, jeszcze coś się wydarzy. A musiał tam dojechać, przecież obiecał. Sobie obiecał… * – Świetna ryba kochanie, kiedy nauczyłaś się tak doskonale gotować? – pani Storosz była oczarowana daniem, które przyrządziła jej córka. – Czysta improwizacja, nic szczególnego. – Basia uśmiechała się, w duchu wdzięczna karpiowi, że się udał po tych wszystkich wcześniejszych porażkach. – Zaraz przyniosę pierogi i barszcz, niestety już nie mojej roboty. Basia wstała z fotela i udała się do kuchni. Lekko zmrożone krople deszczu rozbijały się o okno. Podeszła do lodówki, otworzyła ją. Zabandażowana ręka nadal przeszkadzała jej w wykonywaniu nawet najprostszych rzeczy, więc powoli wyjęła talerz z pierogami, odstawiła go na blat, a później sięgnęła po karton barszczu. „Prawdziwa Wigilijna kolacja…” – warknęła w myśli. Ciche pukanie do drzwi odwróciło jej uwagę. Nasłuchiwała przez chwilę, ale w końcu doszła do wniosku, że jej się wydawało i zaczęła wyjmować talerz z worka. Pukanie rozległo się znowu. Odstawiła trzymane naczynie i niepewnie podeszła do drzwi. Wyjrzała z wahaniem przez wizjer. Wysoki brunet stał i czekał, aż ktoś w końcu łaskawie otworzy drzwi. – Marek? – zapytała cicho, uchylając drzwi na tyle, by mogła je szybko zamknąć. – Co ty tu robisz? – Chciałem złożyć ci życzenia, rano jakoś nie było okazji. – również wyszeptał w odpowiedzi. Jego włosy były wilgotne od deszczu. – Dlaczego szepczesz? – zapytała podkomisarz. – Bo ty to robisz. – odpowiedział Brodecki z rozbrajającym uśmiechem. – Przepraszam. – mruknęła Basia już normalnym głosem i otworzyła szerzej drzwi. – Wejdź, proszę. – Nie, nie chcę przeszkadzać, przyniosłem tylko to. – podał jej dużą papierową torbę. – Marek… – jęknęła dziewczyna. – Wesołych Świąt, Basiu. – powiedział podkomisarz, uśmiechając się przyjaźnie. Podszedł do niej, ucałował ją w czoło i wycofał się za drzwi. – Marek, ale ja dla ciebie nic nie mam… – burknęła blondynka. – Basiu? Kto przyszedł? – z pokoju rozległ się głos pani Storosz. – Muszę iść, wracaj do rodziców, udanego wieczoru. – powiedział szybko Brodecki. Odwrócił się i pospiesznie zbiegł po schodach. Basia stała jeszcze przez chwilę kompletnie zdezorientowana. W końcu zamknęła drzwi i wróciła do kuchni. Wypakowała zawartość prezentu, który dostała od Marka. Była to wielka książka na temat gotowania, przyjmowania gości i pozbywania się nieprzyjemnych konsekwencji swoich błędów. A na samym dnie torby świeciło się coś małego. Jej kolczyk? Ten sam, który zgubiła kilka tygodni wcześniej? Jak to mówią „jak kocha to wróci”. No i wrócił… Basia wyjrzała przez okno. Srebrna Toyota właśnie wyjeżdżała z parkingu, bombardowana marznącymi kroplami. – Basieńko, wszystko w porządku? – w wejściu do kuchni rozległ się głos mamy Basi. – Tak mamuś, już idę… – odparła prawie szeptem podkomisarz. Nagle znowu usłyszała pukanie. Ruszyła z nadzieją do drzwi, ale cofnęła się gwałtownie i wyjrzała przez okno. Toyoty tam nie było. Przeszedł ją dreszcz. Pukanie rozległo się znowu, tym razem bardziej intensywne. Serce dziewczyny zaczęło bić jak oszalałe. Wciąż z książką w dłoniach podeszła do drzwi. Przez chwilę patrzyła tępo we wzory na drewnie, a potem spojrzała w wizjer. Nogi aż się pod nią ugięły… – Adaśku! – rzuciła mu się z ulgą na szyję, o mały włos nie uderzając go wielką książką. – Basiu, coś się stało? – komisarz od razu zauważył, że koleżanka jest nieźle przestraszona. – Nie, nic, wejdź, proszę. – wciągnęła go do mieszkania, by móc jak najszybciej to możliwe zamknąć drzwi. – A co to? – zapytał Adam patrząc na książkę. – A to… Marek… Od Marka dostałam, był tu chwilę temu. – odpowiedziała, jakby speszona. – O, nic mi nie mówił, że do ciebie jedzie, mogliśmy pojechać razem. Widać chciał ci złożyć wizytę osobiście. Fajna książka. Ja niestety nic ci nie kupiłem… Przyjechałem prosto z komendy… – powiedział zawstydzony komisarz. – Nie ma sprawy, to najmniej ważne. Zjesz coś? Właśnie szykuję… pierogi. – burknęła Baśka, nadal niezadowolona swoim brakiem talentu kulinarnego. – A nie będę przeszkadzał? – zapytał Adam, na co Basia przecząco pokiwała głową i zabrała się za wrzucanie pierogów na patelnię. Nagle gorący tłuszcz strzelił prosto w jej palec, na co dziewczyna syknęła wkładając go sobie do ust. – Basiu… Co się stało? Jesteś zdenerwowana. – Wszystko w porządku. – skwitowała krótko. – Idź do pokoju, moi rodzice tam są. – Szkoda, że Jacek pojechał do tej Barcelony, miałabyś okazję przedstawić rodzicom przyszłego zięcia. - zaśmiał się Zawada, za co oberwał mokrą ścierką po ramieniu. Spojrzał jeszcze raz na koleżankę, pokręcił ze śmiechem głową i ruszył do salonu. * – Cześć mamo. – Marek wszedł właśnie do domu i przytulił się do swojej rodzicielki. – Przepraszam, że tak późno, ale musiałem coś załatwić. – Nie szkodzi synku, ważne, że jesteś. – pani Brodecka ucałowała syna. – Chodź, nagrzałam już karpia, podzielimy się opłatkiem. – Muszę tylko jeszcze do kogoś zadzwonić – Marek poszedł do sypialni, by mieć choć odrobinkę prywatności. Wyjął telefon. – Krzysiu…? * Nie mogła zasnąć. Cholerna kartka nie dawała jej spokoju. Nagle usłyszała cichy dźwięk wibracji telefonu. W SMSie z numeru prywatnego było napisane tylko „30…”. Chwilę później usłyszała pukanie do drzwi… * – Synku, otwórz, bo mam mokre ręce! – zawołała pani Maria. Marek zwlókł się z kanapy i poszedł do drzwi. – O, cześć Adam, wejdź. – przywitał pogodnie przyjaciela. – Nie chcę przeszkadzać, chciałbym tylko o czymś z tobą pogadać. – wyjaśnił Zawada zdejmując buty. – Zjemy śniadanie i porozmawiamy, a coś się stało? – zapytał Marek. – No właśnie nie jestem pewny… – burknął komisarz. * – Basiu? – pani Storosz stała nad córką, która jeszcze spała. Dziewczyna otworzyła gwałtownie oczy i spojrzała ze strachem na matkę. Powieki miała spuchnięte, wyschnięte usta. – Która godzina? – zapytała ochrypniętym głosem. – Prawie 11, długo spałaś, zaczęłam się denerwować. – odpowiedziała mama Basi. – Nie mogłam dziś zasnąć jakoś, przepraszam. – usiadła niepewnie na łóżku. Spojrzała na telefon, który małą migającą diodką oznajmiał, że otrzymała SMSa. – Zrobiłam już śniadanie, przyjdź jak będziesz gotowa. – pani Storosz ucałowała córkę w czoło i wyszła z pokoju. Baśka wzięła telefon. „Co się odwlecze to nie uciecze, suko…” * – Marek, może ty wiesz, co się dzieje z Baśką? – zapytał Adam między kolejnymi łykami kawy. – A co ma się dziać? – Brodecki właśnie usiadł na kanapie i dopadł się do pilota, włączył telewizor. – Nie wiem, wczoraj gdy do niej przyszedłem była jakaś dziwna. – komisarz zamyślił się przez chwilę. – Wyglądała na mocno zdenerwowaną, czymś przestraszoną, cały wieczór prawie się nie odzywała. Marek, podobno ty u niej wcześniej byłeś…? – Przecież ja jej nic nie zrobiłem! – oburzył się Brodecki. – Dałem jej tylko prezent i wyszedłem. Ale fakt, ostatnio jest jakaś cicha, nieobecna… – Może wypadałoby z nią pogadać? – zasugerował Zawada. – Zapytam ją czy nie miałaby nic przeciwko małemu spotkanku z kumplami, ale to po świętach, niech nacieszy się rodzicami, tak rzadko się widują. – Marek zaczął nerwowo przerzucać kanały w telewizorze. – A właśnie, coś nowego w sprawie tego Różańskiego? – Nie, ciągle nie możemy go namierzyć. – odpowiedział komisarz, wpatrując się w migający bez sensu ekran telewizora. – To jakiś cud, że Baśce udało się w ogóle odkryć cokolwiek, ten facet jest jak powietrze, kompletnie nieuchwytny! Nikt go nie zna, nie widział, nie ma rodziny, w domu go nie znaleźliśmy… – mówił Adam z poirytowaniem. – Ale my go i tak złapiemy, prawda partnerze? – Marek uśmiechnął się zaczepnie do kolegi. – No ba, dla ekipy komisarza Zawady nie ma rzeczy niemożliwych! – zaśmiał się Adam. Zapadła niezręczna cisza. Po chwili dumy i tryumfu Marek się zamyślił. – Hmmm… Ale tylko, gdy pomaga nam pewna miła policjantka… – mruknął z nieukrywanym wstydem. Adam spojrzał na kolegę, studiując jego słowa. – No chyba masz rację… Obaj westchnęli ciężko i Marek sięgnął po telefon. * Stała przy zlewie, zmywając naczynia, rodzice właśnie wyszli na spacer. Ciepła woda i piana na jej dłoniach dawały wspaniałe ukojenie i relaks, mimo, że było to tylko trochę płynu do zmywania o zapachu cytryny. Zamyślona, bawiła się małymi grupkami bąbelków, wpatrując się bezwiednie w dno zlewu. Nagle jeden z talerzy ześlizgnął się z miski, na której stał i z głośnym szczęknięciem spadł na dół, rozpryskując pianę. Podkomisarz ocknęła się z letargu, rozglądając niespokojnie po kuchni. Podniosła niesforny talerz i wróciła do czyszczenia go. Nagle wzdrygnęła się, słysząc ciche brzęczenie telefonu. Spojrzała na stół za swoimi plecami z przerażeniem w oczach, komórka świeciła i brzęczała zawzięcie. Strzepnęła pianę z dłoni, wytarła je niedbale w mały ręcznik wiszący na uchwycie od szafki. – Och, cześć Marku. – westchnęła z ulgą, witając się z przyjacielem. – Hej Basieńka! Co tam u ciebie, jak minął wczorajszy wieczór? – usłyszała głos w telefonie. – Wszystko dobrze, dziękuję, a tobie? – odpowiedziała spokojnie Basia, ciągle próbując uspokoić serce. – Posiedziałem z mamą, pooglądaliśmy jakieś kolędowania w telewizji, standard. Adam u mnie jest teraz i tak rozmyślaliśmy, może byś chciała się spotkać z kolegami z pracy? Podkomisarz Storosz, co pani na to? Oczywiście po świątecznych dniach, nie chcemy ci zabierać czasu z rodzicami… Stęskniliśmy się za tobą! – nawijał Marek słodkim głosikiem niewiniątka. – Przecież wczoraj się widzieliśmy, Maarek... Co wy tam znowu z Adaśkiem kombinujecie? Poza tym przecież za dwa dni już wracamy do pracy. – Basia robiła wszystko, by się wykręcić ze spotkania. – Dobra Basiek, masz się z nami spotkać i tyle, zrozumiano? Musimy poważnie pogadać. – do rozmowy włączył się Adam, który najwyraźniej odebrał telefon Markowi. – Coś się stało? – spytała zaskoczona podkomisarz. – Właśnie my chcieliśmy cię o to zapytać… – głos Zawady był wyjątkowo stanowczy. Poczuła delikatne wibracje telefonu, gdy przyszedł SMS. Odsunęła słuchawkę od ucha, spojrzała na wyświetlacz. Przerwała połączenie. Trzęsącą się ręką wcisnęła przycisk „Otwórz”…

kryminalni opowiadania basia i marek